Niedawno powstał nowy portal pod nazwą “Choroszcz Nasza rezydencja” – właśnie to skłoniło mnie do refleksji.
Tak jak obiecałam, zamieszczam w tym temacie kolejny wpis.
Nie mogę przejść obojętnie odnośnie niedawno powstałej stronki dotyczącej naszego miasta pod nazwą “Choroszcz Nasza Rezydencja”. Cieszy fakt, że włodarze naszego miasta czerpią wzorce od innych – odnotowałam w statystyce sporo wejść na mojego bloga. Zwłaszcza jeden z wpisów “Przyjazny wizerunek…” dotyczący mojego programu wyborczego w tym temacie miał wiele odsłon. Niestety, wpisy – to nie wszystko, jeszcze należy je czytać ze zrozumieniem…
Nasze miasto ma piękną historię. W mojej opinii, żeby to czuć nie koniecznie trzeba być rodowitym mieszkańcem tego miasta. Należy przede wszystkim wtopić się i utożsamiać z miejscem, które nas otacza i które wybraliśmy do życia.
Warto nawiązać do niedawno powstałego profilu na Facebook’u “Choroszcz miniona”, gdzie jesteśmy w stanie komentować stare fotografie, utożsamiać się z historią, wczuwać się w przeszłość naszego miasta z wielką nostalgią i skupić się na przemijaniu.
Nasuwa się pytanie – Co my zostawimy dla potomnych? Powstały profil dał nam możliwość podziwiania wspaniałych zdjęć, możliwość komentowania przez mieszkańców wspomnień, z którymi się utożsamiamy i to one przypominają nam czasy minione, czasy naszej młodości i nie tylko.
Ale żeby to zaczęło przynosić efekty, w moim skromnym odczuciu należałoby te wszystkie środowiska zjednoczyć i zacząć wspólne działania na rzecz nas wszystkich, czyli mieszkańców naszej gminy – widzę w tym wielki potencjał.
To nie było dziełem przypadku, kiedy w programie wyborczym pisałam o przyjaznym wizerunku naszego miasta. Należy wspomnieć jedno z wydarzeń, którego byłam współorganizatorem. Otóż w dniu 13 lutego 1999 roku jako Prezes Towarzystwa Przyjaciół Choroszczy byłam inicjatorem “Spotkania Karnawałowego u Branickich”. Miało ono na celu promocję MiG Choroszcz, a zwłaszcza dawnej letniej rezydencji rodu Branickich. Inspiracją do tego spotkania był film red. Beaty Hyży – Czołpińskiej “Pałacyk Hetmana” . Film oprócz świetność dawnej rezydencji przedstawia jej równie wspaniałe ogrody – założenia pałacowo/parkowe z XVIII wieku. Właśnie on zainspirował mnie do podjęcia pewnych zamierzeń dotyczących parku pałacowego przy ogólnej akceptacji członków Zarządu TPCH. Efektem tego spotkania są rokrocznie organizowane przez muzeum prace porządkowe w parku pod nazwą “Wtorki wielkanocne”. W odczuciu nas – organizatorów – miał to być przełom i nowa szansa dla historycznego ogrodu Branickich w Choroszczy. Jako osoba, w tamtym czasie stojąca na czele TPCH, spowodowałam nakreślenie podstawowych celów do dalszej realizacji.
Kolejnym etapem działań było zorganizowanie w naszym kościele na wiosnę 2001 r. wystawy i konferencji pt. “Miasto i rezydencja Choroszcz” wspólnie z Ośrodkiem Ochrony Zabytkowego Krajobrazu w Warszawie, muzeum Wnętrz Pałacowych w Choroszczy i Burmistrzem Choroszczy ( wtedy funkcję tą sprawował Jan Godlewski). Chcieliśmy jako członkowie towarzystwa w wymiarze lokalnym przeciwstawić się wyuczonej bezradności, brzydocie, dewastacji i wyjałowieniu estetycznemu i duchowemu środowiska.
Niestety, tak się nie stało kolejne władze tego nie poczuły, poprzez brak współpracy na dzień dzisiejszy, mamy to co mamy.
Wracając do meritum, czyli utworzonego profilu na FB pod nazwą “Choroszcz Nasza Rezydencja”, należy zadać pytanie co autor miał na myśli?
W mojej opinii, z rezydencją nie ma to nic wspólnego, a treści tam zamieszczane są niczym innym jak powielaniem funkcjonujących już gazet lokalnych również mających swoje profile na FB.
Czy należy domniemywać, że powiedzenie – kto ma media, ten ma władzę, zagościło u nas na stałe? Czy coś się zmieniło? Niedawno mieliśmy jedyną słuszną gazetę, obecnie mamy dwie. A treści sami państwo oceńcie, czy możemy tam poczytać o problemach mieszkańców? Oj chyba nie tędy droga…
A tak na marginesie koszulki z byle jakiej bawełny z napisem “Choroszcz Nasza Rezydencja”, które gdzieś widziałam na zdjęciach z samorządowych rozgrywek wprawiły mnie w osłupienie, potem jakieś kubki (dalekie od porcelany) – to wszystko ni jak nie ma prawa kojarzyć się z rezydencją. Jakże dalekie są to działania od budowania wizerunku miasta w oparciu o rezydencję NIE NASZĄ – tylko rodu Branickich, który wybrał sobie to miejsce na letni pałac i tego nikt nie zmieni…To jest piękna historia, na której warto tworzyć przyjazny wizerunek naszego miasta. Ale do tego potrzebny sztab ludzi, którzy to czują i utożsamiają się z tym miastem jak i całą gminą.